Swoim szlakiem w kierunku półmaratonu

    Czytając różne opinie i relacje z 8WPm z jednej strony pojawia się we mnie zazdrość, pozytywna, która motywuje mentalnie człowieka, by w przyszłości również samemu wystartować na takim dystansie. Z drugiej strony zastanawiam się, kiedy przyjdzie moment, w którym będę gotowy fizycznie na pokonanie ponad dwudziestu kilometrów. Z kolei patrząc jeszcze z innego punktu widzenia, tak na osiągnięcia innych determinujące prywatne marzenia, jak i na obecny stan własnych przygotowań, niecierpliwie szukam sposobu, by dokonać tego w jak najkrótszym czasie. I od razu widzę, że to nie są tylko marzenia, że w przeszłości takie właśnie emocje się już pojawiały i w efekcie rozumiem, że nie tędy droga. 

     Biegając w styczniu - a w zasadzie zaczynając biegać - zaobserwowałem taką prawidłowość. Kiedy się biegnie to, może i przebiera się nogami, ale dystans pokonuje się w głowie. Dziś krótszy, który został już przez mózg zaakceptowany - przygotowany. Jutro następny, dalszy. I tym następnym razem, na nowo uczymy się pokonywania odległości, która dopiero jest przed nami. Z każdą nową trasą, dłuższą, mózg wykonuje aktualizację - uczy się pokonywać kolejną przeszkodę, kolejne wyzwanie, któremu nie miał jeszcze okazji stawić czoła. To jest bardzo przydatne doświadczenie, które może być wykorzystane w celach motywacyjnych na etapie nie tylko przygotowawczym. Daje to również pewnego rodzaju pewność, że trening może być wykonywany w odniesieniu do konkretnych zamierzeń oraz może być odpowiednio w trakcie modyfikowany. Jest to więc, bardzo przydatny wskaźnik, jak dla amatora, którym należy się kierować dążąc do m.in. swoich pierwszych kilkunastu, a potem ponad dwudziestu kilometrów.

      Inną ciekawostką, dającą się zaobserwować już na początku pierwszych, choć krótkich, jak na długie dystanse przystało, tras jest mylne wrażenie tego, że da się pobiec na skróty. Oczywiście, że się da, ale nie o to przecież chodzi w treningu - na etapie kształtowania nie tylko cech fizycznych organizmu. Każdy trener dyscypliny wytrzymałościowej wie, że przede wszystkim rozwijamy i kształtujemy w ten sposób swoją dyscyplinę i higienę psychiczną. Ona bowiem, będzie decydująca w chwili powstania niekorzystnych warunków podczas wykonywania pracy, którą z kolei chcemy doprowadzić do końca. Do takich właśnie obciążeń przygotowujemy nasz organizm - by im sprostać.

     Rozumiejąc podstawy tego, jak funkcjonujemy, na jakim tak na prawdę poziomie, nie trudno wybrać właściwy szlak, który będzie nas prowadził na szczyt. Sama decyzja nie wydaje się być taka wymagająca. Jednak w późniejszym czasie okazuje się, że bez niej - i to podjętej świadomie z pełną determinacją i zaangażowaniem się całego w ten niby błahy proces (wpływający wydatnie na powstanie nowego połączenia w mózgu, na jego kreatywność i uczenie się) nie da się efektywnie przebrnąć trudów fizycznego wyczerpania podczas biegu. Kiedy znamy tę kolejność to, zdecydowanie łatwiej akceptujemy dyskomfort i przechodzimy bardziej świadomie na wyższy pułap naszych możliwości. 

   Nie tędy więc droga. Nie tak, by pominąć. Trzeba przeanalizować, przerobić, przepracować - i to głównie w głowie. Tu jest potencjał i tu są ambicje. Mam wrażenie, że angażując tylko takie mało ważne cechy, można zrobić szybkie postępy, które nie wymagają szukania dodatkowego, zastępczego dopingu. Wszystko jest w nas. Każda przecież rzecz i idea tworzona była przez i na modłę człowieka! A co tyczy się sportu?! Takie wyrażanie się w ruchu, kiedyś nazywało się kulturą fizyczną - dbałością nie tylko o kondycję, ale i o zdrowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"...komentarz do bloga to, dla mnie możliwość wyrażenia swojej aprobaty zmagań z niełatwą materią, jaką stają się akapity wielu przeżyć tu zawartych...nie niwecz, więc proszę tego wysiłku - dziękuję"